Wpiszcie „Jacek Gmoch” w Google’a. Pierwsze strony wyników to parodie, cytaty z niefortunnych wypowiedzi, photoshopowane zdjęcia. Patrząc na to, można odnieść wrażenie, że trener Gmoch to Lepper polskiej piłki.
Stop.
Jacek Gmoch założył bloga. Popatrzcie na komentarze do dowolnego wpisu:
„Witam Panie Trenerze na Blogu! 
Czekam na Pana kolejne wpisy, szczególnie na analizy taktyczne.”
„Witam Panie Jacku, z zaciekawieniem czekam na kolejne analizy.”
„Bardzo się cieszę, że będziemy mogli czytać przemyślenia Pana Jacka. ”
„Panie Jacku, pozdrowienia z Wydzialu Inżynierii Lądowej! Niech pan jeszcze do nas wpadnie na jakieś zajęcia ze studentami”
I tak dalej, i tak dalej. Co to znaczy? Proste: ludzie w obecności celebryty – nawet, jeśli to są komentarze na blogu – nie są w stanie go wyśmiewać, bo czują, że zeszła do nich/na nich część sławy danej osoby. Nie sądzę, żeby to był brak odwagi: może po prostu chcą się ogrzać w cieple? Albo obśmiewanie jeśli wiadomo, że Jacek Gmoch tego nie przeczyta, jest łatwiejsze, niż gdy można go… urazić i zniknie?
Blog znanej osoby to w Polsce wciąż rzadkość. Ciekawe, ile wytrzyma legendarny trener.